czwartek, 12 grudnia 2013

" Pachnaca " Zima...

Tak jak wspomnialam wczesniej gdyby nie chlodne poranki i drzewko granata uginajace sie pod jego owocami wciaz myslalabym,ze to nadal Jesien :)...
Od 2 tyg slonko wciaz swieci i raduje moja dusze, niemal codziennie po pracy musze choc chwilke wystawic buzie do slonka, popijajac herbatke z imbirem i cieszac oczy tym co moje futrzane lobuzy wyrabiaja w ogrodzie :)...
Mamy polowe grudnia a ja nadal robie rozane bukiety do jadalni, wiem, wiem, nie sa one tak okazale jak latem lecz wciaz raduja serce a byc moze i nawet bardziej gdy patrze i wacham te moje damy, ktore nadal urzekaja mnie swoim urokiem i zapachem...
A wiec ciut mojej "pachnacej" zimy ....







Rozane i pachnace usciski :)...

Powolne odliczanie do Swiat ....

Oj w tym roku Swieta jakos mnie zaskakuja a raczej to,ze juz nadchodza :)!
Z dnia na dzien uzmyslawiam sobie,ze juz najwyzszy czas aby cos zaplanowac, pomyslec o tym magicznym czasie, ktory przed Nami...
Przyznam sie,ze jeszcze nic a nic nie poczynilam w tym kierunku i po woli zaczynam wpadac w panike :)... a wszystko za sprawa chyba pogody:)...o porankach czuje iz to juz grudzien ale popoludniami w slonku jest ok 16-18C wiec jak tu skupic sie na przygotowaniach do swiat :) ????
Dekoracji swiatecznych na dzien dzisiejszy brak, ale obiecalam sobie,ze na weekend rusze glowa by jakos przystroic dom i poczuc poczatek tego na co czekamy caly rok...
W sobotni wieczor wybieramy sie na swiateczny spektakl do szkoly syna i zgodnie z tradyja rodzice przygotowywuja male drobiazgi na swiateczny kiermasz z ktorego dochody zasila konto szkoly a dzieci skorzystaja z tego w pozniejszym czasie np w formie wycieczki:).
I tak oto jak co roku zasiadlam by przygotowac " co nie co " na swiateczny kiermasz...
Chcialam aby wyszlo delikatnie, by wianki pasowaly do kazdego wnetrza i spodobaly sie przyszlym wlascicielom:)...
A wiec moje pokrecone wianuszki:)...







i moj pomocnik :)
 

Sciskam przed-swiatecznie :)!!!!!

sobota, 23 listopada 2013

Male zmiany, krok po kroczku do celu...

Moje holenderskie panie juz posadzone, od kilku dni wciaz zastanawiam sie jak zmienil sie moj ogrod podczas najblizszego lata...
Z roznych powodow i wzgledow nie robie w ogrodzie az tyle ile bym chciala, pragnela ale staram sie doceniac te nawet nadrobniejsze zmiany jakie niewatpliwie zachodza :)...
Rok temu cieszylam sie z zakupu fontanny i wprowadzeniu w zyje 1-go z kilku krokow mojego projektu romantycznego i delikatnego ogrodu... cieszylam sie z zakupu pierwszych kilku roz ... wciaz wydaje mi sie,ze jestem nadal tak bardzo daleko od realizacji swjego projektu ale gdy patrze na zdjecia zauwazam,ze jednak cos tam sie dzieje :)...

rok 2012 :)...





a to juz tegoroczne lato , rok 2013 :)... wciaz jeszcze wiele pracy przede mna , robi sie ciut gesciej :)...i po wolutku  juz zaczyna byc tak jak lubie... Wlasnie w tej rabacie posadzilam 7 bialych roz, mam nadzieje,ze bedzie to piekny i delikatny zakatek przyszlego lata :)!



po drugiej stronie ogrodu zeszlej zimy posadzilam szpaler z hortensji, co prawda to tegoroczne maluszki ale za rok, za dwa juz bedzie piekniej :)...tz na to licze :)!!!



pod wisteria moj ukochany lezak i 8 godzin slonca non stop :)...





i znow hortensjowo :)...moje ulubione miejsce w upalne popoludnia...gdy nad lezakiem skwar tutaj przyjemny cien !







i widok gdy sie wchodzi na posesje, moja dama i biale kuleczki :)...








...tak w wielkim skrocie bylo tego lata, a co bedzie za rok ??????
czas pokaze, ale licze,ze moje wszystkie 45 rozanych dam zadomowi sie i u mnie...,ze pozwola mi cieszyc sie swoim pieknem, zapachem i delikatnoscia...

Spokojnej nocki i cudnej niedzieli zycze :)!!!!!

piątek, 15 listopada 2013

Nie jestem poliglotka ale...sa tego i dobre strony :)


Jesien, jesien i juz niebawem zima a do kolejnego lata jeszcze tak  dalekoooo…
Zeby umilic sobie czekanie na kolejne piekne i sloneczne dni postanowilam wykorzystac wszystkie walory jakie niesie ze soba obecna pora roku…
A wiec co mozna robic jesienia ????
...mozna chodzic na spacery,
podziwiac jej przepiekne barwy i szate ,
….mozna tez usychac z tesknoty za minonymi wakacjami, popasc w depresje …
...ale mozna tez znalezc sposob na poprawe swojego humoru i ….?????
No wlasnie, od 2 lat kiedy oszalalam z milosci do rozanego zapachu jesien kojarzy mi sie tylko i wylacznie z jednym : z  ZAKUPEM jesiennych ROZ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pod koniec lata postawilam sobie za cel znalezc i kupic  kilka wymarzonych roz, ktore idealnie pasowalyby do mojego ogrodu… kryterium bylo jedno…nie mogly byc to przypadkowe krzewy, musialy w polaczeniu ze soba i tym co juz mam tworzyc  pewna  “ calosc” , ktorej podstawowa cecha to: …romantyzm, delikatnosc, subtelnosc i zapach…
Uwielbiam wszelkie  odcienie fioletu, bladego, pastelowego rozu i snieznej bieli .
Ze wzgledu na rozne mniej lub radziej ograniczajace mnie czynniki obiecalam sobie,ze musze zamowic MAKSYMALNIE 10 roz…
Nawet nie umiem policzyc ile chwil ukradkiem “kradzonych” poswiecilam na przegladanie szkolek rozanych zarowno tutaj jak i np w Niemczech, gdzie juz rok temu zamawialam swoje damy.
Po bardzoooo wielu dylematach, nocnych przemysleniach powstala zelazna 12-tka  !
Wiem, wiem, mialo byc 10 ale nijak nie udalo mi sie odrzucic 2, million kombinacji i musialam sama przed soba ( i przed mezem) przyznac sie do porazki iz nie dotrzymalam slowa…
Tydzien temu posadzilam pierwsze 6 roz, ktore zamowilam we Francuskiej szkolce i moje dziewczynki juz sie chyba zadomowily …
W piatek poinformowalam malzonka,ze po niedzieli powinno przyjsc 2-gie zamowienie z Niemiec i musimy  przygotowac kolejne 6 dolkow dla moich ksiezniczek …
Wlasciwie to chyba nie wspominalam,ze we Francji przynajmnie na terenie na jakim my mieszkamy jest bardzo specyficzna gleba a raczej to co jest tuz pod nia…
A wiec gdziekolwiek  gdy chcemy cos wykopac, np dolek jest ok 5 cm ziemi a pod nia na calej powierzchni wielkie kamienie, kamienie  z ktorych wlasnie zbudowane sa domy we Francji, kamienie ktore bardzo trudno jest wykopac i srednio na 1 dolek przypada niemal wiadro kamienia… tutaj sam szpadel nie wystarczy, bez lomu ani rusz ku mojej wielkiej rozpaczy, gdyz jestem niemal calkowicie zalezna od meskiego ramienia…
Sama to ja moge sobie… posiac pietruszke ale jesli chodzi o kopanie, przesadzanie…oj ciezko, dam rade ale ile mi to zajmuje czasu….a ile dni pozniej jestem delikatnie mowiac niedysponowana to tylko ja wiem, wiec gdy przychodzi potrzeba “ciezkich prac ogrodowych”  odpowiednio wczesniej uprzedzam i nastawiam na to swojego meza…
Ale wracajac do roz…w piatkowy wieczor moje chlopaki czyms sie zajeli w pokoju syna a ja znalazlam chwilke aby wejsc na strone kolezanki, ktora wlasnie konczyla jesienna aranzacje swoich rozanych rabat…
Poogladalam cudne zdjecia, westchnelam gdy doczytalam o 20-tu ( jak to sie ma do mojej nieszczesliwej 12-tki )  nowo posadzonych rozach, ktore wlasnie dzien wczesniej dotarly ze sprawdzonej i polecanej przez nia szkolki…
Skoro polecala to…nie wypadalo nie zajrzec na strone hodowcy roz by chociaz wirtualnie nacieszyc oczy !!!!!
Hmmm strona jak stona, w malo przyjaznym jezyku, wlasciwie to o ile z angielskim, francuskim i niemieckim nie mam problemow  o tyle ten jezyk byl calkowicie nieznany…
Ale przeciez jezyk nie jest do niczego potrzebny, wystarczy przegladac piekne zdjecia i odkrywac “nowe” dotad nieznane odmiany…
Na poczatku zaczelam notowac na kawaleczku karteczki nazwy dam, ktore zaczely mnie zachwycac aby w ”przyszlych” latach  do nich powrocic …ale pomyslama,ze to co mnie zauroczy a roz bylo ponad 1000 do przegladniecia bede “wrzucala do koszyka” a pozniej wydrukuje sobie  jego zawartosc by byc pewnym poprawnosci nazw.
Nawet nie wiem kiedy minely prawie 2 godziny, kociaki smacznie spaly tuz przy mnie, w kominku juz prawie wygaslo gdy dobrnelam do konca…
Maz wchodzac do salonu powiedzil, iz myslal,ze usnelam bo tak cicho i ciemno…dolozyl drewna do kominka i usiadl obok zagladajac co ja tam ogladam.
Nie musze mowic jaka zrobil mine, gdy zobaczyl mnie na stronie z rozami !!!!

Padlo tylko: ....to nie moze byc prawda, matko, znowu roze ?????….przeciez obiecalas !!!!!
- Tak, tak obiecalam i slowa dotrzymam!!!! Nic nie zamawiam, tylko ogladam sobie ... i zapisuje na…”przyszla jesien” kochanie  …
Ggdy juz uspokoilam skolatane nerwy meza zamierzalam wydrukowac zawartosc  mojego “przyszlego” zamowienia gdy pojawilo sie w mojej glowie pytanie o koszt przesylki do Francji.
Tak jak robilam to juz setki razy sprawdzajac koszt dostawy nawet miejscowych szkolek we Francji lub w Niemczech wcale nie finalizujac zakupow, nalezy podac adres a do kosztow zamowienia doliczany jest automatycznie koszt dostawy.
Jak to zwykle bywa, wpisalam adres wybierajac z dostepnej listy swoj kraj i przeszlam dalej by poznac koszt transport i …. NIC!!!!
No wlasnie NIC dalej nie bylo !!!!
Wszystko zniknelo i pojawil sie tylko jakis krotki komunikat w nieznanym jezyku…
Nie powiem,ze ,nie przestraszylam sie, bo w istocie tak bylo! No nic,  skopiowalam to co wyswietilo sie na ekranie i postanowilam przetumaczyc ten tajemniczy komunikat!
Wklejajc tekst okazalo sie,ze jest to jezyk….HOLENDERSKI :)  !!!!!
…ale jego tlumaczenie juz mnie nie ucieszylo, przyznam sie,ze niemal nie zemdlalam gdy zobaczylam:
" Dziekujemy uptrzejmie za zlozenie zamowienia, ktore juz zostalo przekazane do realizacji, zapraszamy ponownie ! "
…Maz zapytal czy cos sie stalo bo bardzo zbladlam !!!!!
Oj gdyby on wiedzial co sie stalo sam by zbladl !!!!!
Probowalam niewpadac w panike, bo przeciez to nie mozliwe, jak mozna zlozyc zamowienie nie akceptujac go, nie wybierajac  metody platnosci, wprowadzenia nr karty, kwoty imiliona innych rzeczy… no JAK????
A no MOZNA !!!!! bynajmniej w HOLANDI !!!!
Powiem tak, wszystko zniknelo gdy wpisalam adres i przeszlam “dalej”…nawet nie zdarzylam wydrukowac sobie zawartosci “koszyka”…
To byla bardzoooo dluga i bezsenna noc… nawet nie wiedzialam co i ile roz bylo w moim “przyszlorocznym koszyku”… a czekala mnie jeszcze rozmowa z mezem, ktoremu nie wiedzialam co mam  powiedziec…
Od rana czekalam na jakis cud, ze to co “kliknelam” wczoraj... sie nie wydarzylo, ze nie zlozylam zadnego zamowienia,ze mam czyste sumienie….ale ono wcale czyste nie bylo!!!
Przy sniadaniu maz zapytala co sie dzieje,bo cala noc sie krecilam , i  tak wczesnie wstalam, czy jestem chora???
Nie, kochanie, nie jestem chora…tylko glupia pomyslalam.
Bylam tak wsciekla na siebie,ze chyba to najbardziej bolalo, moja wlasna glupota bo jak mozna klikac nie znajac jezyka, ale robilam to juz tyle razy,ze wydawalo mi sie ,ze wszedzie to dziala tak samo… ale sie przeliczylam.
Rano przetlumaczylam sobie cala strone szkolki i dowiedzialam sie,ze wszystkie zamowienia realizowane sa z platnoscia  PRZY  ODBIORZE !!!!!
No kto w dzisiejszych czasach realizuje zagraniczne zamowienia z PLATNOCIA  PRZY ODBIORZE ????????????????? a jednak !
A wiec napisalam maila proszac o dane mojego zamowienia i « koszt » przesylki do Francji…
Po kilku minutach dostala maila po angielsku od Pana o imieniu VIC ze szczegolami zawartosci mojego koszyka i kosztem dostawy…
A wiec …“zamowilam” ….11 roz…odwrotu nie bylo, czekala mnie tylko rozmowa z M
Okolo poludnia maz przygotowal « ciezki sprzet » i wyciagnal mnie do ogrodu abym powiedziala mu gdzie ma wykopac te 6 dolkow dla nowych roz z Niemiec…
Gdy tak stalismy nie wiedzialam co mu powiedziec…
ON oczywiscie dokladnie wiedzial juz od samego rana,ze cos jest nie tak…wiec kolejny raz z czuloscia zapytal: Co sie dzieje?????
NIC !  odpowiedzialam automatycznie , by po chwili dodac :… obawiam sie,ze musisz  wykopac troche wiej dolkow… jego mina…bezcenna ale zachowa sie jak prawdziwy dzentelmen, chyba przestraszyl sie,ze chodzilo o cos gorszego…
Tak wiec przygotowalismy 17-cie zamiast 6-ciu dolkow …
W srode posadzilam juz 6 roz, ktore doszly z Niemiec i zostala juz tylko  “szczesliwa holenderska”  11-tka do posadzenia…
Dzisaj juz wiem jedno,ze nigdy juz nie bede  klikala  “ w ciemno ” … bo zdarzaja sie  na swiecie i takie firmy, ktore maja “ niewiarygodne”  zaufanie do swoich zagranicznych klietow…!!!!!
... a moze to i dobrze…bo "przyszloroczna  jesienna rabata " zakwitnie juz przyszlego lata… :):):) !!!!!
A oto kilka z 23 slicznotek, ktore zamowilam tej jesieni....








Oj teraz tylko wyczekiwac lata... nie wiem jak wytrzymam do tego czasu :) !!!!

Sciskam weekendowo :)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

środa, 6 listopada 2013

Franek i Antek ...czyli o dwoch futrzanych przybledach.

Po odejsciu Brutusa i naglej smierci Zuzki obiecalam sobie,ze juz nigdy, przenigdy nie zgodze sie na zadnego kota, mimo,iz towarzyszyly mi one nieprzerwanie przez ostatnie 15 lat...
Po tym co przezylam po stracie Zuzi nikt w domu nie odwazyl sie poruszac tematu zwierzakow choc kazdy z Nas odczuwal wielka pustke i smutek.
Mijaly tygodnie, dom nadal byl pusty a ja nie przestawalam tesknic, tesknic skrycie za czyms co odeszlo...
Okolo miesiac temu w srodowe popoludnie uslyszalam dzwonek do drzwi a w nich ujrzalam nasza stara znajoma z kartonem w dloniach.
Widzialam,ze nie bardzo wiedziala jak sie zachowac, co powiedziec, jak zaczac...
Znajac moje "nowe" nastawienie do kotow postapila bardzo "dyplomatycznie" i zapowiedziala,ze przyszla do Mateusza...wreczajac mu karton...
Gdy zobaczylam wyraz twarzy syna gdy zajrzal do srodka serce mi niemal pekalo gdyz w pierwszej chwili byl to niemal okrzyk wielkego szczescia i radosci lecz juz po chwili na jego twrazy pojawil sie strach i smutek. Popatrzyl na mnie niepewnie i zapytal: mamus...to kotek, mozemy go zatrzymac????
Nie zagladajac do pudla automatycznie cisnelo mi sie na usta,ze NIE, oczywiscie ,ze NIE!!!!!
...minelo kilka minut dlugiej ciszy gdy to male "cos" wychylilo glowe z pudelka i zobaczylam te smutne i pelne strachu oczka...i mimo swojej wczesniejszej decyzji, niecheci ...nie moglam sie nie zgodzic...
Kotek byl samotny i opuszczony od kilku dni, niemal zaglodzony, mokry i bardzo oslabiony, lezal i prawie nie chodzil... NIE moglam go nie przygarnac...
Wieczorem tego samego dnia, maz poinformowal mnie,ze od kilku dni w naszym garazu spi jakis mlody kot, ktory chyba nie ma zamiaru sie "wyprowadzic". Oczywiscie wczesniej nic mi nie powiedzial bo bal sie mojej reakcji ale skoro zgodzilam sie na jedna znajde to moze i uda sie i z drugim :)...no i SIE udalo.
Od miesiaca w ciagu jednej chwili nasz dom stal sie "nowym" domem jeszcze dwoch mlodych panow :)...
A wiec poznajcie tych co nieoczekiwanie skradli moje serce...







a tak "panowie" spedzaja wolny czas tuz przed codziennymi zapasami :)...


i "zapasy" :)....


a to juz blogi spokoj ...chwila oddechu gdy chlopaki odpoczywaja i nie biegaja po domu z predkoscia swiatla :)...



Balam sie na nowo otworzyc na zwierzeta, ktore bardzo kocham bo wiem, ze kiedys znowu przyjdzie mi cierpiec i placic za ta milosc ale od kilunastu dni dom na nowo stal sie naszym "wiejskim " , cieplym domem gdzie oprocz nas jest ktos jeszcze, kto mruczy calymi dniami i ...psoci ale to juz inna historia :)!!!!

A jak Artemis

                   Lato minelo nawet sama nie wiem kiedy, ale tak to juz jest,ze to co najlepsze mija najszybciej....
Tak jak wspominalam w swoim pierwszym poscie mialo byc o francuskim niebie, starym domu i ogrodzie :)...wiec po krotkich podrozach z poludnia Francji zabieram Was do... ogrodu :)... i wspomnien mienionego lata...
Dzisiaj przedstawie wam jedna z moich ulubienic :) !!!!
To jej pierwszy sezon u mnie ale i tak zachwycila mnie bardzo, nawet nie chce myslec co bedzie za rok :)...
a wiec :

A R T E M I S - roza nostalgiczna (Tantau 2009)
Roza krzaczasta, dorastajaca do 1.2 m wysokosci.
Kwitnie niemal nieprzerwanie od czerwca do jesieni.
Liscie ciemno zielone, grube i blyszczace.
Kwiaty na poczatku sa kremowo biale, wraz z rozkwitem uzyskuja kolor czystej bieli.
Kwiaty zebrane w bukiety, po 5 i wiecej, rozkwitajace po sobie.
Kwiat pelny, delikatnie pachnacy , odporny na slonce jak i deszcz.
Mimo niesprzyjajacych warunkow dlugo utrzymuje sie na lodydze.
Roza bardzo zdrowa, na nic nie chorowala , zywotna, wypuscila nowe grube, zdrowe pedy.
Jestem nia zachwycona i zaluje, iz zakupilam jedynie 2 krzewy...ale jeszcze wszystko przede mna :)!