Do dzisiaj zastanawiam sie dlaczego właśnie do mnie zawitały te dwie zbłąkane duszyczki zwłaszcza gdy ja wtedy byłam w bardzo specyficznym momencie swojego życia.
Wspominając ten czas byłam bardzo zamknięta w sobie z ogromna rezerwa wobec zwierząt a w szczególności wobec kotów... nagła śmierć Zuzi zabolala tak bardzo,ze po raz pierwszy od kilkunastu lat byłam skłonna żyć bez kota...
No cóż ale los chciał inaczej i w prezencie od niego otrzymałam 2-och panów:)...
Dwaj panowie, tak rożni od siebie...Antoś już dojrzały choć nadal młody kot pragnący ciepła i miłości i Franuś, zagubione lub porzucone kociątko , wygłodzone, wyczerpane, ledwo żywe...
Pierwsza myśl jaka pojawiła się gdy już wpuściłam ich do swojego domu i serca to strach, ze przecież to dwaj chłopcy i zapewne nic dobrego z tego nie wyniknie gdyż naturalnie będą dla siebie konkurencja...
Strach po woli ustępował gdy obserwowałam jak maluch pragnie ciepła starszego a temu drogiemu wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, miał dużo cierpliwości dla malca i czuwał nad nim na każdym kroku ...
I tak oto nawet nie zauważyłam kiedy chłopaki szybko się zaprzyjaźnili, i dzisiaj różnica wieku niemal się zatarła a oni nie potrafią przejść obok siebie obojętnie :)...
Antoś dużo częściej wychodzi na zewnątrz a wtedy Franuś już go wypatruje z okna lub czeka na niego w ogrodzie :)... i zawsze jest ten sam rytuał powitania: noski-noski :)...
Spia wtuleni w siebie, po ogrodzie biegają zawsze razem i razem tez broją :)... wspólne fikołki są na porządku dziennym :)!!!!
W dniu kiedy los postawił ich przed moimi drzwiami nie wierzyłam i nie przypuszczałam,ze tak bardzo skradną moje serce ....
Uwielbiam ich obu, są tak rożni i tak cudowni , nie odstępują mnie na krok, zasypiają razem ze mną i budzą się wraz ze mną :)...
Nie wiem dlaczego pojawili się w moim życiu ale wiem, ze dzięki nim na nowo wrócił uśmiech na mojej twarzy, ze wnieśli niewiarygodnie wiele ciepła i radości do naszego domu, do naszego życia...
A wiec od początku:
Pierwsze dni gdy Franuś trafił do nas i nabierał sil :)...
Maluch potrzebował czułości i się nie zawiódł :) !!!!
Antos zawsze za plecami gdy Franuś zaczynał poznawać zewnętrzny świat !!!!
Grunt to zawsze patrzeć w tym samym kierunku :)!!!
Rytuał powitalny : noski-noski :)
I hulanki :)...
We dwoje zawsze raźniej :)
Antek uwielbia piłkę nożna :)!!!!
i zasłużony odpoczynek po całodniowych szaleństwach :)...
Powiem Wam szczerze,ze cudne te moje chłopaczki i strasznie sie ciesze,ze je mam :) !!!!!!
Pozdrawiam i ściskam mocno wszystkich wielbicieli zwierzaków, bo doskonale wiedza o czym był ten dzisiejszy post :)!!!!
Witaj Betysiu! Doskonale wiem, co czujesz pisząc o swoim zwierzyncu. Sama jestem zakręcona na punkcie zwierząt. Mam 16 miesięcznego owczarka Diego (po stracie Debry, kiedyś Ci pisałam , gdy Ty straciłaś swego Brutusa) oraz 8 letniego kocura Stefka - przybłędę, który "rządzi" w domu i 6 letnią koteczkę Czikę - słodką przytulankę. Bardzo często moja rozmowa "ucieka w stronę zwierząt", a jak trafię z nią na "właściwy grunt", to nie ma końca. Nie zrozumie nas ten, kto nie ma zwierząt. Często tu zaglądam i z utęsknieniem czekam na twój kolejny wpis, temat. Każdy inny, a jak piękny i przedstawiony w sposób delikatny, subtelny, życiowy. Taki Twój.
OdpowiedzUsuńŚlę pozdrowienia
Ela
Witaj Elu, bardzo dziekuje ze znajdujesz chwile i zagladasz, podczytujesz te moje bazgroly i zostawiasz tyle ciepla:)!!!! Oczywiscie,ze pamietam twoj wpis gdy stracilam Brutuska... pokrewne serca sie przyciagaja i zostaja gleboko w pamieci:)!!!!
UsuńElu ja tak rzadko tutaj zagladam i odpisuje z rownie wielkim opoznieniem za co przepraszam!!!!
Dziekuje za wszystko i pozdrawiam szczegolnie goraco...
Witam posiadaczke uroczych kocurków. Wiem co to miłość do zwierząt bo sama mam spory zwierzyniec. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI ja witam serdecznie na moim odludziu:)... kazdy milosnik zwierzakow jest u mnie szczegolnie milo widziany wiec witam, witam, witam:)!!!!!! i pozdrawiam oczywiscie:)!!!!
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszył mnie ten post. Śliczne te Twoje kocurki i fajnie, że trafiły do Ciebie. Widać, że będą miały cudowne życie.
Ja też mam dwa koty. Rudego Cyryla, 12 kilowego tygryska i szarą kotkę (norweska leśna) Korę - bardzo podobną do Twojego Franusia. Troszeczkę ciemniejszą ale też szarą.
Życzę Ci pociechy z kociaczków. Ja swoje też bardzo kocham.
Pozdrawiam serdecznie. Biernasia
biernasia4.blogspot.com